Dienstag, 9. Oktober 2012
Latawiec
Nieee, nie zrobiłam go sama. Ani mój Ka. Nie mielibyśmy kiedy - choć nie powiem - marzy mi się taki prawdziwy, zbity z listewek, oklejony kolorowym papierem, z kokardami z bibuły nanizanymi na długi sznurek - ogon....
Zabawa była wczoraj przednia, choć latawiec taki prawdziwie komercyjny, kupiony w realu albo w lidlu, fioletowy, z motywem disneyowskiego Kubusia Puchatka. Nawet go tu nie pokażę.
Ale moje Maluchy!!! Złotowłosa - jakby się z latawcem urodziła i od urodzenia nic innego nie robiła, tylko latawca puszczała:-)
Nawet Papa miał uciechę z tej zabawy. Trochę się naganiał po polu, kiedy Najmłodszy - uparłszy się uprzednio, że "on też" - puścił latawca w powietrze hahaha.
Uzupełniam notatkę o następującą wiadomość: Ka. Nie za bardzo miał ochotę wczoraj na puszczanie latawca z Maluchami. Miał zaplanowane coś do zrobienia, ale ostatecznie przekonała go Najstarsza, stwierdzając ze smutkiem: "a ze mną to nie puszczałeś latawca.... idź z nimi, oni będą pamiętać, że puszczali z tobą latawca na polu kukurydzy". No i dał się przekonać:-)))
Abonnieren
Kommentare zum Post (Atom)
Uwielbiam latawce- sa piekne, a przy tym ile radosci daja..!
AntwortenLöschenŚwięta prawda, Ameli, - latawce są piękne, AMEN! Uciechy mieliśmy wczoraj po pachy, najwięcej wtedy, gdy Najmłodszy puścił żyłkę i latawiec pofrunął. W pościgu brała udział cała nasza "bomboniera":-)
Löschenja też ciągle się zabieram za samodzielne zrobienie i nici...muszę się wziąć do galopu ;)
AntwortenLöschenA umiesz? Masz jakąś instrukcję? Muszą być jakieś proporcje zachowane? Też bym chętnie zrobiła:-))) Pozdrawiam
Löschen